Rozdział
5-Uczta i bójka na korytarzu.
Gdy
bliźniacy,Lee,Jenny i Sam dotarli do zamku usiedli przy stole Gryfonów.Jak
zwykle Dumbledore wygłosił przemowę powitalną.Skyler zauważyła nagle,że Draco
raz po raz spogląda na nią.Nie wiedziała o co mu chodzi:
-Gdzie tak
patrzysz?-spytał nagle Ron
-Nigdzie.-odpowiedziała
nie szczerze.Draco wreszcie odwrócił wzrok.Gdy wychodzili z Wielkiej Sali
usłyszała czyjś oschły i pusty głos:
-Ej Jensen!!W
tym roku nie jesteś kaleką co?!-jak zwykle był to Draco.Naśmiewał się z niej
rzadko ale musiała przyznać,że gdzieś ją to bolało-Bo wiesz tym razem wolałbym
tyle razy nie odszlamiać szaty!-dodał i Ślizgoni w pobliżu wybuchli śmiechem
-Jak już mówiłam
jestem czystej krwi.-odpowiedziała spokojnie dziewczyna-Poza tym…-tu urwała bo
ktoś jej przerwał
-Szukasz guza
Malfoy?-to był Fred a u jego boku stała Jenny z wzrokiem wbitym w Draco.Patrzyła
na niego jakby zauważyła coś obślizgłego-Jesteś taki pyskaty i mądry tutaj ale
przy tatusiu to zawsze jesteś biedny!!-dodał wściekle i tym razem to Gryfoni
zaczęli się śmiać.Draco jednak nie ustępował:
-A ty Weasley
starasz się zgrywać bohatera,co?-odparł z jego dawnym wrednym uśmieszkiem-Ja
przynajmniej nie jestem biedny przez całe,nędzne życie!-dodał tryumfalnie.Wtedy
przyszedł Marcus Flint-wyjątkowo wredny Ślizgon z piątej klasy. Na szczęście Draco
przyszedł bo bliźniacy i kuzynki Sky już wyciągali różdżki bo trzeba
przyznać,że od kiedy kuzynki Skyler i Fred i George zaprzyjaźnili się Sky mogła
zawsze liczyć na wsparcie i obronę ze strony bliźniaków:
-Radzę ci Malfoy
uciekać do Pokoju Wspólnego!-krzyknęła Jenny celując w niego różdżką.Marcus
Flint stanął przed nim i także wyciągnął różdżkę.Jego mina jednak zdradzała
pewne zwątpienie i strach,że nie da sobie jednak rady z tyloma uzbrojonymi w
różdżki Gryfonami:
-Spróbuj Jensen,a
pożałujesz.-zagroził Jenny Flint i sam pożałował.W jednej sekundzie poszybował
na ścianę za swoimi plecami.To Fred rzucił na niego jakieś zaklęcie.Marcus
popełnił błąd obrażając ją w jego pobliżu:
-Nie wtrącaj
się Flint!!-ryknął wściekle podchodząc do niego.Flint nie śmiał próbować
wstać,a jego różdżka leżała trzy stopy od niego.Wtedy Fred podszedł jeszcze
bliżej i wycelował różdżką w niego:
-Zapamiętaj Flint!!-krzyknął-Nie obrażaj jej w mojej obecności i w ogóle
nigdy!!-dodał a potem powiedział do Jenny łagodnie-Gdyby znów ci groził.-tu
wskazał na Flinta,a potem wskazując na Draco dodał ponownie-I gdyby on robił to
samo przyjdź do mnie.-wycelował różdżkę ale tym razem w Draco,który był gotowy
do ucieczki,a w razie konieczności do ataku i obrony jednak nim się obejrzał
leżał na ziemi pod ścianą koło Flinta.Tym razem to nie Fred rzucił zaklęcie
tylko Samanta. W jej oczach także tlił się gniew i chęć zemsty za obrażanie jej
krewnych.Gdy Flint i Malfoy wstali i wyciągnęli różdżki usłyszeli czyjś donośny
głos:
-Co tu się dzieje?!-był to Hagrid
-Idziemy.-powiedział Draco i Crabbe i Goyle poszli za nim:
-Fred cieszę się,że bronisz swoich przyjaciół ale nie wolno wam rzucać na
siebie czarów!!-powiedział Hagrid-O co właściwie wam poszło?-spytał
-O nic.Musimy już iść.-odparł Fred i wszyscy schowali różdżki i poszli do
Pokoju Wspólnego pożegnawszy się oczywiście z Hagridem.Pod portretem
prowadzącym do ich Pokoju Wspólnego Skyler zaczepiła Freda i Sam:
-Dzięki…no wiecie za pomoc.-powiedziała
-Nie ma za co.-odpowiedział Fred beztrosko i wszedł przez dziurę za
portretem
-Właśnie nie ma za co.-dodała Sam-W końcu powinniśmy cię bronić,jesteś
naszą przyjaciółką.I ona i Sam przeszły przez dziurę w portrecie.Do późnej nocy
Sky nie mogła zasnąć.Wiedziała,że jeśli teraz Draco ją zaczepia to łatwo nie
odpuści.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz