Rozdział
7-Wyznanie Freda.
Minęły dwa
tygodnie od kiedy Jenny przyjechała do Hogwartu.Zauważyła,że Fred w tym roku
czymś się stresował.Wszędzie chodził szybko jak opętany,ciągle coś wypuszczał z
rąk i przy rozmowach z nią jąkał się co do niego nie pasowało. Właściwie nie
było tak od początku roku tylko od jakiś pięciu dni:
-Fred,możesz podać
mi lody?-spytała nie pewnie Jenny podczas uczty.Stało się to czego się
bała-Fred wypuścił półmisek z rąk.Zaczął to sprzątać:
-Pomogę
ci.-powiedziała i mu pomogła
-Dziękuje
Jenny.-odpowiedział Fred.
Po Uczcie
dziewczyna poprosiła go na rozmowę w cztery oczy:
-Freddie
musimy pogadać chwilę.-powiedziała i chwyciła go za rękę po czym zaprowadziła w
kąt z dala od innych
-O czym
chciałaś rozmawiać?-spytał chłopak lekko zdenerwowany,bał się,że zrobił coś źle
-Co się z tobą
dzieje słodziaku?-spytala łagodnie-Ostatnio dziwnie się zachowujesz
-No bo ja…ja
no chciałem…-zaczął mruczeć pod nosem-No chciałem się z tobą umówić!!-krzyknął
-Dlatego się
tak stresowałeś?-spytała lekko zdziwiona Jenny-To słodkie wiesz?-dodała.Na te
słowa to Fred się zdziwił:
-Naprawdę?-po chwili
dodał-Miło,że tak myślisz.No wiesz stresowałem się bo bałem się że się nie
zgodzisz.
-Ja?!Przecież
już kiedyś się umówiliśmy.-powiedziała Jenny i się łagodnie do niego
uśmiechnęła
-No właśnie
dlatego się bałem!-odparł chłopak-Chyba dałem plamę ostatnio więc…
-Nie dałeś i z
chęcią znów się z tobą umówię.-powiedziała roześmiana.Pocałowała go w policzek
i poszła na lekcję zostawiając go oszołomionego i zdziwionego.Cały dzień Fred
chodził uśmiechnięty i bardziej energiczny niż zwykle jeśli to możliwe.
Wreszcie
nadszedł termin randki.Fred zastał Jenny siedzącą w oknie w Pokoju Wspólnym:
-O!Hej
Fred.-powiedziała gdy go zauważyła
-Hej
Jennifer.-odpowiedział chłopak i przysiadł się do niej-Czego się uczysz?-spytał
-Powtarzam
składniki eliksirów.-odpowiedziała i mina jej posmutniała.Nagle Fred chwycił
książkę i rzucił ją w kąt mówiąc:
-Potem ci z
tym pomogę.A teraz idź się przygotować na randkę-dziewczyna znów się uśmiechała
i gdy już wstała usłyszała:
-A i ubierz
się ciepło!-odwróciła się z zdziwioną miną i Fred do niej mrugnął.
W czasie gdy
Fred przygotowywał wszystko do randki Sam i Sky radziły Jenny co ubrać i tak
dalej:
-Nie tego
nie!-powiedziała Sky
-Sky,ja
myślę,że to jest ok.!-odparła Sam
-Dziewczyny!!-krzyknęła
Jenny żeby je uspokoić-Może ubiorę to?-i pokazała im czarne spodnie i ładną
zieloną bluzkę.Był taki plus w szkole,że jeśli nie mieli lekcji mogli się
ubierać w normalne rzeczy a nie w szaty:
-To jest
odpowiednie.-powiedziały równocześnie Sky i Sam
-Wiesz
zazdroszczę ci Jenny.-powiedziała Samanta-Ty i Fred wciąż gdzieś wychodzicie a
George był ze mną tylko na dwóch randkach!
-Nie przejmuj
się siostrzyczko,przecież go znasz.-pocieszała siostra.Potem Jenny się ubrała i
zeszła do Pokoju Wspólnego gdzie czekał Fred.Ubrali płaszcze i wyszli na dwór.Gdy
byli blisko jeziora Fred zasłonił jej oczy:
-Mam dla
ciebie niespodziankę piękna.-powiedział i gdzieś ją zaprowadził-I ta dam!
Odsłonił jej
oczy.Zobaczyła koc rozłożony na trawie i jej ulubione smakołyki z Miodowego
Królestwa:
-O Fred!To
jest cudowne-powiedziała i oboje usiedli na kocu.Rozmawiali i jak zwykle Fred
starał się popisać przed Jenny.Rozśmieszał ją i starał się żeby się dobrze bawiła.Po półtorej godziny Fred powiedział:
-Wiesz jest
jeden sekret,którego ci nie powiedziałem
-Jaki?Oczywiście
jeśli chcesz powiedzieć.-spytała podekscytowana dziewczyna
-Ja mam
okropnego Patronusa.-powiedział-To jest…
-Projekcja
naszych dobrych myśli,która odstrasza Dementorów.-skończyła za niego—Wiem to Freddie
od kiedy mnie,Sky i Sam zaatakowali Dementorzy.
-Oh.No wiesz
mój jest dość…Emm…dziwny-wyjakał chłopak
-Oj na pewno
przesadzasz!Pokaż proszę.-odparła
-No dobrze.Dla
ciebie wszystko.-odpowiedział i wyciągnął różdżkę.Powiedział pod nosem zaklęcie,machnął
różdżką i z jej końca wyleciał obłok,który przybrał postać:
-Hiena.-powiedział
Fred z goryczą-To mój patronus.Prawda,że dziwny?
-Ja tak nie
myślę!-prawie krzyknęła Jenny.Uśmiechnęła się.-Nic w tym dziwnego. Znam to
dziwne uczucie.
-Naprawdę?-spytał
chłopak
-Tak!-krzyknęła
uradowana i też wyciągła różdżkę-Patrz.
Powiedziała”Expecto
Patronum” i z jej różdżki też wyleciał obłok.Obłok przybrał kształt Hieny:
--Wiesz co
Jenny?-spytał Fred wyraźnie uradowany
-Tak
Fred?-spytała
-Ja
słyszałem,że gdy dwoje ludzi ma na przykład łanię i jelenia są sobie
przeznaczeni.-odpowiedział powoli jakby się czegoś bał-Ale także ci co mają
takie same są sobie przeznaczeni.
-Ja też to
słyszałam.-odparła i w tym momencie ona i Fred spojrzeli sobie w oczy.Fred
zdjął płaszcz i objął nim Jenny.Przyciągnął ją do siebie tak,że prawie się
stykali nosami:
-To chyba
znaczy,że jesteśmy sobie przeznaczeni.-powiedział nieśmiało.Wtedy zdecydował”Tak,tym
razem to zrobię” i stało się to czego Jenny chciała od pierwszej klasy.Chłopak
powoli się do niej zbliżył i pocałowali się.Nagle on dodał:
-Chciałem to
powiedzieć od dawna.A właściwie od zeszłego roku-tu zatrzymał się na
chwilę-Jesteś piękną,miłą,słodką,mądrą,uroczą i zabawną dziewczyną.Ogólnie
jesteś cudowna.Wiem,że taki chłopak jak ja…-tutaj znów uciął ale dlatego,że tym
razem to Jenny go pocałowała.Potem spojrzała mu w oczy.Nic nie mówiła ale
zrozumiał,że ma się teraz nie odzywać.Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, wsparła
swoją głowę o jego ramię i się do niego przytuliła.Do końca randki siedzieli
cicho ale dobrze się bawili.Oboje pomyśleli,że nigdy nie zapomną tych cudownych
chwil.