Rozdział
12-Potrójna randka.
-Fred!George!-bliźniacy
usłyszeli wrzaski jego przyjaciela Lee-Gdzie jest moja szata?
-A twoja
szata!-odpowiedział Fred
-Suszy
się.-dokończył za niego George
-Suszy
się?!Gdzie niby?!-spytał rozeźlony Lee
-Wywiesiliśmy
ją przez okno.-powiedział spokojnie George.Gdy Lee wyjrzał przez okno zobaczył
rozbawioną MacKenzie.Nagle zauważył co ją tak rozbawiło:W ręce trzymała jego
szatę:
-Zgubiłeś coś
Lee?-spytała,a jej koleżanki zaśmiały się.Lee nie wiedział co odpowiedzieć bo
było mu wstyd.Nagle zdał sobie sprawę,że stoi w oknie w piżamie!Szybko ściągnął
kołdrę z lóżka i okrył się nią.To rozbawiło Mac i jej koleżanki do łez:
-Tak to
moje.-burknął zawstydzony
-Już dobrze
Lee.-zachichotała w odpowiedzi Mac wciąż trzymając jego szatę.Nagle położyła ją
na ziemi i powiedziała wyciągając różdżkę-Vingardium
Leviosa.-szata uniosła się i wylądowała w ręce Lee
-Dzięki.-odrzekł
chłopak i szybko wrócił w głąb pokoju i ubrał szatę gdy usłyszał:
-Lee,zaczekaj!-to
była MacKenzie
-Tak?-spytał
-Do zobaczenia
na dzisiejszej randce.-powiedziała i mrugnęła do niego na co Lee odpowiedział
uśmiechem.Dziewczyna odeszła z koleżankami na błonia:
-No dobra
Lee!-rzekł już ubrany Fred.Śmiał się trochę z tej sytuacji-Idziemy na lekcję,a
wieczorem uszykujemy się na randkę
-Właśnie!-zgodził
się jego brat bliźniak też już ubrany.On także się śmiał:
-O!Bardzo
śmieszne wiecie!-prawie krzyknął Lee kończąc ubieranie się.Potem zeszli na
ucztę,a po niej poszli na pierwszą lekcję-Zaklęcia.Przez cały dzień przyjaciele
rozprawiali co będą robić na randce i nie tylko oni:
-Jak
myślisz?Długo będziemy w Hogsmeade?-spytała Sam swoją siostrę Jenny
-Nie mam
pojęcia,a co?-spytała zdziwiona
-Bo wiesz
wszystko fajnie tylko…no nie chcę żeby ktoś nas złapał.-odpowiedziała Sam
-A od kiedy ty
się przejmujesz przepisami szkolnymi?!-spytała Jenny bardzo zdziwiona i unosząc
brwi-Pamiętasz co było w naszej starej szkole?Jak wróciłyśmy prosto na lekcje
nie uszykowane?!Nikt się nie zorientował!
-Tak,ale to
było kiedyś i nie mieliśmy tak wrednego woźnego!Nie było też takiego ostrego
rygoru jak tu!-odparła jej siostra
-Oj weź!Ważne
chyba jest to ze idziesz w końcu z George’em na randkę prawda?- powiedziała
Jenny uśmiechając się.Wiedziała,że trafiła w dziesiątkę i Sam przestanie się
tym martwić i skupi się na tym,że idzie w końcu na randkę z George’em:
-Masz rację
Jenny.Wezmę się garść.No bo…w końcu tak bardzo chcę z nim iść na randkę!On jest
taki słodki i uroczy,nie mówiąc o tym,że super przystojny…-Sam rozgadała się na
dobre.Pod wieczór bliźniacy i Lee uszykowali się na randkę,a Mac i siostry
Jensen spotkały się w pokoju Mac.Musiały się gdzieś spotkać bo Mac była starsza
o dwa lata:
-Wiecie
co?-zagadała nagle MacKenzie
-Co
Mac?-spytała Jenny
-Ja już od
pierwszej klasy czekałam żeby Lee zaprosił mnie na randkę.-zarumieniła się-Boję
się jednak,że on mnie traktuje tylko jak przyjaciółkę.
-On?Ciebie?On
cię uwielbia!-prawie krzyknęła Sam
-Właśnie!-zgodziła
się jej siostra
-No nie
wiem…często mnie unika.-ciągnęła Mac
-Unika cię bo
boi się,że jak będzie z tobą gadał to powie głupstwo…-odparła Sam
-Wiemy bo sam
mówił to Fredowi i George’owi przy nas.-dokończyła Jenny
-Na-naprawdę?-ich
przyjaciółkę wyraźnie zamurowało
-Tak.-powiedział
uradowana Jenny.Do końca przygotowań milczały.Nagle usłyszały pukanie i znajomy
głos:
-Dziewczyny!Gotowe?-to
był George.Nagle drzwi pokoju Mac się otworzyły:
-Fred!George!Lee!Nie
wolno wam wchodzić,to damski pokój!-powiedziała MacKenzie
-No i?Ja i
Fred nie raz wpadaliśmy do Jenny i Sam.-odpowiedział rozradowany George
-No już
dobrze.-powiedziała zgryźliwie Mac.Gdy zobaczyła Lee od razu się uśmiechnęła:
-Cześć
Lee.-powiedziała.Wstała i podeszła do niego po czym pocałowała go w policzek
-Hej
Mac.-powiedział Lee przybierając szkarłatna barwę
-To jak drogie
panie?Idziemy?-spytał Fred nonszalancko i wyciągnął dłoń co uczynili też George
i Lee.Każda rozradowana dziewczyna wzięła za rękę chłopaka z którym była na tej
randce i poszli do tajnego tunelu:
-Dissendium.-rzekł Fred gdy doszli do
posągu jednookiej czarownicy i dotknął różdżką jej garbu.Przejście się otwarło.Chłopcy
gestem ręki zaprosili dziewczyny,a potem sami wskoczyli do tunelu.Gdy doszli do
jego końca Lee wyjrzał przez klapę w Miodowym Królestwie:
-Czysto.Nikogo
nie ma.-oznajmił i otwarł klapę do końca.Wyszedł a za nim Fred i George,którzy
pomogli dziewczyną wyjść.Cała szóstka czmychnęła ukradkiem za plecami
sprzedawczyni i weszła niepostrzeżenie do centrum Miodowego Królestwa.Od razu
po wejściu podzielili się na następujące pary:Fred i Jenny,George i Sam oraz
Lee i Mac:
-Wiesz co
Sam?-zagadnął wesoło George
-Co
Georgie?-spytała dziewczyna
-Bardzo się
cieszę,że wreszcie poszliśmy na randkę.-powiedział chłopak rumieniąc się i tym
przybierając barwę swoich płomienistych włosów
-Ja
także.-odpowiedziała Sam z taka samą barwą.Tymczasem Fred i Jenny też
rozmawiali:
-O
patrz!Skarbie to twój ulubiony!Orzechowy blok.Masz ochotę?-powiedział Fred
-Twój także
ulubiony.-mrugnęła do niego Jenny-Chcę,ale obiecaj,że się nim
podzielimy.-dodała
-Oczywiście
kochanie.-odparł i jedną ręką przytulił ją do siebie a drugą chwycił blok
-Wiesz co
skarbie?-zagadała jego dziewczyna-Nie umiem się przyzwyczaić,ze ze sobą
jesteśmy,a ty?
-Ja?Ja też nie
umiem,ale nauczymy się z czasem.-przytulił ją mocniej i pocałował w usta
-Chyba masz
rację Freddie.-powiedziała i odwzajemniła pocałunek.Lee’iemu szło gorzej przez
nieśmiałość,która w niego wstępowała w pobliżu MacKenzie:
-No to…-powiedziała
Mac
-No
to…-powtórzył Lee
-Lee nie bądź
taki nieśmiały!-rzekła nagle-Nigdy taki nie jest tylko teraz
-Przepraszam,ale
troszkę się stresuję.-odrzekł chłopak-No wiesz to nasza pierwsza randka
-Masz rację
Lee.Zbyt na ciebie naskoczyłam.odpowiedziała i wbiła wzrok w ziemię spuszczając
głowę ze smutną miną
-Nie!Nie!Ja
nie miałem tego na myśli!-szybko poprawił się-Wcale nie jestem zły i na mnie
nie naskoczyłaś!
-Naprawdę?-spytała
MacKenzie patrząc mu w oczy.Jej piękne oczy szkliły się pełne nadziei i od łez:
-Tak.-rzekł
Lee i otarł rękawem jej łzy.Dziewczyna uśmiechnęła się-Nie płacz.-ciągnął-Nie
ma po co
-Chyba masz
rację.-powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej.Nagle,ku jego zaskoczeniu
rzuciła mu się w ramiona.Chłopak przytulił ją-nigdy nie byli ze sobą tak blisko
jak w tamtej chwili.Lee poczuł dziwne uczucie w żołądku,a jego ciało ogarnęła
fala ciepła:
-Już dobrze
Mac.-powiedział przytulając ją do siebie jeszcze bliżej.Dziewczyna znów na
niego spojrzała,ale go nie puściła.Szczerze mówiąc Lee mógłby tak się do niej
przytulać już na zawsze:
-Chodźmy dalej
słodziaku.-rzekła i wciąż nie wychodząc
ze swych objęć szli dalej szukać czegoś słodkiego.Po mniej więcej godzinie
wszystkie pary się spotkały przy kasie:
-To teraz
gdzie?-spytał George
-To zależy od
was chłopcy.-odpowiedziała Samantha
-To może
skoczymy na kufel piwka kremowego?-spytał ochoczo George
-Dobry
pomysł!-zgodziła się Mac i reszta poszła w jej ślady.Gdy zapłacili wyszli z
Miodowego Królestwa i weszli do gospody Pod Trzema Miotłami gdzie jak zwykle za
ladą uwijała się Madame Rosmerta:
-Sześć piw
kremowych proszę.-powiedział George do Madame Rosmerty.Ta uśmiechnęła się i
gdzieś zniknęła,a on i reszta ekipy usiedli się przy wolnym stoliku.Nagle
podeszła do nich Madame Rosmerta z trzema kuflami piwa kremowego:
-Proszę
kochaneczki!-powiedziała dźwięcznym głosem
-Dziękujemy.-odrzekła
miło Jenny i zaczęli pić i rozmawiać:
-Może potem
pójdziemy do Wrzeszczącej Chaty co?Zawsze chciałam ją obejrzeć.-mówiła Sam
-Jasne!Czemu
nie.Ale do środka nie wejdziemy.-rzekł Fred z goryczą
-Czemu?-spytała
również z goryczą w głosie Jenny
-Fred i George
próbowali do niej wejść,ale nie udało im się.-odrzekł Lee-Okna i drzwi są
pozabijane dechami
-No i?!Damy
sobie z tym radę!Prawda Sam?-odpowiedziała Jenny i ona i jej siostra spojrzały
na siebie wymownie na co reszta zareagowała zdziwieniem.Gdy wypili jeszcze dwie
porcje kremowego piwa wyszli i skierowali się do Wrzeszczącej Chaty.Tam stanęli
i czekali:
-I co
teraz?-spytał Lee.Sam i Jenny spojrzały na siebie i obie wyjęły różdżki i
skierowały je w stronę zabitych drzwi chaty:
-Disparatre!-krzyknęły i w jednej
sekundzie deski znikły,a przed nimi stały zwykłe i lekko przegniłe drzwi:
-Co to za
dziwne zaklęcie?-spytał zdziwiony i uradowany Fred
-Nasza rodzina
ma w zwyczaju wymyślane zaklęć…-zaczęła Sam,a potem Jenny i na odwrót
odpowiadały
-W
notesie,który jest prowadzony od kilkuset pokoleń…
-No i tam było
to zaklęcie…
-Nie
wiadomo,który z naszych przodków je zapisał,ale jest nawet przydatne…
-To jest coś
jak Reducio lecz ma większą siłę i
jest skuteczniejsze i usuwa przedmiot o którym pomyślisz,a nie w który
wycelujesz
-Nieźle!-powiedzieli
bliźniacy i Lee z zachwytem.Weszli do chaty:Były tam deski,stare zużyte
meble.Wyglądało to źle,ale weszli do dalej do środka.Poszli na górę gdzie stało
łóżko,które także było zniszczone.Usiedli na nim i chłopcy straszyli dziewczyny
opowieściami o tym domu i rozmawiali.Gdy obejrzeli chatę postanowili wrócić do
Hogwartu i tak zrobili.Tam o mało nie zostali przyłapani przez Filcha,który
właśnie sprzątał bałagan,który zrobił Irytek.Gdy weszli do wieży Gryffindoru
pożegnali się i poszli spać.